Słowo wstępne.
Witam wszystkich na moim nowym blogu.
Blogu poświęconemu prozie życia w którym przyszło nam się zmierzyć z różnymi problemami dnia codziennego a nierzadko też z sobą samym, swoim strachem i słabościami.
Cieszę się że pomimo problemów technicznych udało mi się go stworzyć i mogę dzielić się spostrzeżeniami dotyczącymi życia codziennego. Składam specjalne podziękowania osobom, które mnie do tego zainspirowały. Wielkie DZIĘKI
Każdy z nas zastanawiał się zapewne nieraz nad sensem życia, nad tym co przyniesie przyszłość, nad tym gdzie jest jego miejsce na Ziemi. Te pytania wracają jak bumerang najczęściej wtedy gdy z jakichś przyczyn ktoś kiedyś zburzył niejako ład, namiastkę stabilności, szczęścia, ostoję naszego wewnętrznego spokoju. Na usta cisną się wtedy pytania sprowadzające się do wspólnego mianownika a mianowicie.. „Co ja tutaj robię…?!” Czujemy się wtedy zranieni, skrzywdzeni, wewnętrznie rozdarci… Potrzeba wtedy zazwyczaj dużo czasu by znowu „stanąć na nogi”. Wiele osób wówczas szuka „na siłę” stabilizacji, takiej duchowej oazy niejednokrotnie kosztem własnych ambicji, marzeń, planów. Stabilizacji, która na pozór tylko daje poczucie szczęścia, spełnienia brnąc w okowy frustracji jeszcze bardziej. Pozostają wówczas jedynie dwa wyjścia:
-Pierwsze : – Pogodzić się z takim stanem rzeczy
-Drugie: – Próbować coś z tym zrobić jednak to pierwsze daje niestety iluzoryczne poczucie szczęścia.
Z „tematem rzeką” który poruszyłem wielu próbowało swych sił torując drogę do poznania meandrów własnej jaźni, własnego ego, zrozumienia mechanizmu niektórych procesów których tak do końca nie rozumiemy a przecież..
„Wszelkie zdarzenia dają ze swego istnienia transcendentalną radość, tylko dlatego, że istnieją. Cały proces doświadczania wypełnia duszę wielką szczęśliwością. Jest to podstawowy i pierwotny stan szczęścia (ananda), w którym są zanurzone wszystkie istoty. Ty również. Choć przez ego i iluzję “Ja” trudno to dostrzec..” tak pisał jeden z filozofów.
Innym bardzo ważnym czynnikiem jest idealizacja zarówno w swerze zawodowej jak i prywatnej, uczuciowej. Ta ostatnia niesie za sobą największe zagrożenia albowiem to w niej jesteśmy najbardziej narażeni na największe zranienia a bliskie nam osoby potrafią ranić najboleśniej.
Cień Księżyca.
Nie przez przypadek swojego bloga zatytułowałem w ten sposób . C.G. Jung pisał :
„Za każdym idzie jego cień i im mniej jest on włączony do świadomego życia człowieka, tym bardziej jest czarny i gęsty”*.
Ja uważam że ów „Cień” rośnie i rozwija się równoległe z ego. Stoi nam na drodze jako ta ciemna masa doświadczeń, które w ogóle lub bardzo rzadko są dopuszczane do naszego życia, aby dotrzeć do twórczej głębi naszej nieświadomości. Niejednokrotnie jest to powód dla którego stopniowo lub nagle ludzie którzy kurczowo, z wielkim mozołem znacznie przekraczającym ich siły, starają się utrzymać „na powierzchni” i którzy nie mogą się przyznać ani przed sobą, ani przed innymi do swej słabości popadają w zupełną jałowość. Ludzie ci ani w swerze moralnej ani też duchowej nie rozwinęli się w sposób naturalny, a jedynie sztucznie kopiowanymi wzorcami które z uporem maniaka próbują nieudolnie powielać, stąpając po „cienkim lodzie” któremu nawet przy najmniejszym obciążeniu w każdej chwili grozi załamanie. Ludzie tacy mają ogromne problemy z ustaleniem wewnętrznej prawdy i jak wszystko co ich „przerasta” kumuluje się w ich cieniu. Jest to tzw. efekt spychacza.
Konfrontacja z cieniem jest więc niczym innym jak konfrontacją z samym sobą i pełną bezwzględnością naszej natury. Wszystko, co jest poza naszą świadomością, zostaje przeniesione na zewnątrz nas dzięki prostemu mechanizmowi projekcji. Wskutek tego zawsze znajdziemy „kogoś innego, kto zawinił” dopóki nie uświadomimy sobie, gdzie ciemność się faktycznie znajduje.
Nie przez przypadek poruszam ten temat ponieważ zetknąłem się z tego typu przypadkiem u osoby bardzo bliskiej memu sercu, która w imię iluzorycznego szczęścia zrezygnowała ze swoich marzeń i ambicji stając się niewolnikiem własnych pragnień. Aura, która ją otaczała zdawała się zadawać kłam słowom jakie owa osoba wypowiadała. Kiedy będzie naprawdę źle może liczyć na moją pomoc.
Wszystko to czego nie włączymy do naszej świadomości pojawia się w naszym życiu jako los.
*Cytat C.G. Junga pochodzi z książki Jolanta Jacobi „Psychologia Junga”